Ulubieńcy lutego ♥

Hejka :)

Tym razem z ulubieńcami miesiąca przychodzę na czas :D. Nie jest to seria, którą praktykuję co 30 dni, a raczej wtedy, gdy naprawdę coś ciekawego pojawi się w moim codziennym życiu - coś, czym aż szkoda byłoby się nie podzielić, ponieważ jest tak bardzo fajne ♥.

Głównie pojawia się tu moja opinia o kosmetykach pielęgnacyjnych, bo to o nich mam zawsze najwięcej do powiedzenia.
Pewnie, że używam i tych kolorowych, do zrobienia makijażu, jednak zbyt się nie wgłębiam w ich właściwości - jest dla mnie ważne, by wszystko utrzymało się kilka godzin, a później i tak przecież trzeba to zmyć :P.

I mam do Was bardzo ważne pytanie. Jesteście na nie gotowi? Jeśli tak to chodzi o to, że... z racji tego, że w zawrotnym tempie blog zbliża się do 500 obserwatorów chciałabym zrobić rozdanie. Wzięlibyście w nim udział? I jeśli tak, to jakie nagrody najbardziej by Was interesowały?

A teraz przejdźmy już do tych wyczekiwanych ulubieńców :-).

SERIAL

Shadowhunters to serial nakręcany na podstawie słynnej serii "Darów Anioła" Cassandry Clare. Dla mnie są to jedne z najbardziej interesujących książek, jakie w życiu czytałam, dlatego z niecierpliwością czekałam na tę ekranizację.
Przyznam, że pierwszymi odcinkami byłam trochę zawiedziona, bo niektóre efekty zostały zrobione zbyt komputerowo, a aktorzy nie wpasowali się w swoje role (wciąż ubolewam nad brakiem kontynuacji filmu z zupełnie inną obsadą -.-).

Jednak z każdym odcinkiem jest coraz lepiej i już zdążyłam polubić kilku aktorów (w szczególności osoby grające Aleca, Magnusa i Izzy).
Mimo tych wszystkich zastrzeżeń, ten serial zasłużył na miano ulubieńca, ze względu na wciągającą fabułę i fakt, że z każdą minutą przekonuje mnie do siebie coraz bardziej :). Dlatego jeśli lubicie fantastykę, "Dary Anioła", czy paring Malec to serdecznie polecam ♥.

KOSMETYKI

Ziaja: liście manuka to seria, którą uwielbiam *.*. Jak widać na powyższym zdjęciu mam już dwa kremy i tonik. A im dłużej używam tych kosmetyków tym moja cera ma się o wiele lepiej. Dlatego, jeśli macie cerę mieszaną, która ma skłonności do przetłuszczania się na czole, nosie i brodzie, a przez to walczycie z trądzikiem to... biegiem do sklepu i zacznijcie testować te produkty :D.

W szczególności po zakupie kremu na noc zauważyłam spore zmiany w kondycji mojej cery. Wcześniej miałam problem, żeby znaleźć odpowiedni krem na noc - nie za tłusty, nie za lekki, by w odpowiednim stopniu nawilżył. Ten produkt jest dla mnie idealny, bo wystarczy kolistymi ruchami wmasować go wieczorem w twarz, a rano jest ona rozświetlona z mniej zaczerwienionymi zmianami skórnymi, których z czasem pojawia się coraz mniej.

Krem na dzień wpadł w moje ręce nie tak dawno i przyznam, że używam go sporadycznie, bo tylko w te dni, gdy nie nakładam podkładu. Mimo to zakupu nie żałuję, bo ten produkt również ma idealnie dopasowaną formułę do mojej cery mieszanej.

O toniku nie będę się rozpisywać, bo recenzowałam go we wcześniejszym wpisie.

Moje ulubione szampony to zdecydowanie te o kremowej i perłowej konsystencji. Dzięki temu włosy są miękkie, lśniące i odżywione. Właśnie takie działanie ma szampon z odżywką PANTENE do włosów cienkich i pozbawionych objętości. Jako, że to produkt 2w1 to po myciu włosów nie trzeba nakładać odżywki, co dla takiego leniucha jak ja jest super rozwiązaniem :D.

 

Jeszcze rok temu miałam ogromne problemy z paznokciami - kruche, łamliwe, nie było sposobu, bym mogła je zapuścić. Aż pewnego pięknego dnia zakupiłam odżywkę 8w1 z eveline, która  odmieniła życie moich pazurków :D. Niedawno zakupiłam już drugą buteleczkę tego produktu, co przypomniało mi, że już dawno nic Wam nie opowiadałam o tym kosmetyku.

Nakładam tę odżywkę ok. 2-3 razy w tygodniu, dzięki czemu nawet bardzo długie paznokcie nie są podatne na łamanie się. Działanie jest prawie natychmiastowe - po tygodniu gwarantuję, że zauważycie różnicę w kondycji paznokci. Już na początku mojej fascynacji tą odżywką, dodałam o niej szczegółowy post. Od tamtej pory przestałam wstydzić się moich pazurków, które były ledwo zauważalne, a aktualnie jestem dumna z ich stanu :).

O olejku arganowym wspominałam już w ostatnim haulu. Dzięki atomizerowi nie przesadzimy w ilości wydobywanego kosmetyku, a tym samym nie obciążymy włosów tym olejem.

Praktycznie codziennie nakładam go na końcówki, a co kilka dni na 3/4 długości (wtedy po około godzinie zmywam produkt), jedynie pomijam skórę głowy i tym samym nasady włosów, bo boję się efektu oklapnięcia, a i tak moja czupryna ma niewielką objętość.

Poza tym sprawdza się też do nawilżania prawie całego ciała, w szczególności do dłoni, stóp i łokci. Prawie, bo niekoniecznie dobrze może zareagować na niego skóra twarzy. Moja nie była zadowolona i w akcie zemsty za źle dobrany kosmetyk uraczyła mnie niemiłymi niespodziankami :/. Ale nie wliczając tej sytuacji to do oleju arganowego nie mam zastrzeżeń :D.

I ten żel pojawił się w niedawnym haulu. Obok serii z ziaji, jest to najlepszy produkt, który pomaga mi w walce ze zmianami skórnymi. Teoretycznie ma on za zadanie nawilżać, a w praktyce zdecydowanie się z tego wywiązuje. Na dodatek łagodzi zmiany trądzikowe, ujędrnia cerę i dodaje blasku.

Nie należy on do najtańszych kosmetyków, bo kosztuje ok. 30 zł, jednak jest bardzo wydajny - przy codziennym użytkowaniu rano i wieczorem, przez niecały miesiąc zużyłam nawet nie 1/10.

GADŻET

 

Najchętniej noszę delikatną biżuterię, jednak bluzkom, czy swetrom bez dekoltu trzeba dodać charakteru... i wtedy z pomocą przychodzi biżuteria pokaźniejszych rozmiarów. Od jakiegoś czasu poszukiwałam ciekawej ozdoby na szyję, a przy tym lubię motyw kwiatów, więc padło na tę kolię :). Rozjaśnia każdą stylizację i jest bardzo dziewczęca, a najlepiej prezentuje się na ubraniach w nasyconych barwach.

MUZYKA

Moje uwielbienie do Demi zaczęło się już kilka lat temu, gdy po raz pierwszy zobaczyłam ją w "Camp Rocku". W szczególności jej uśmiech na długo zapadł mi w pamięci, a głos (choć może niesłusznie) znalazł się na drugim miejscu.

Jednak później nie miała już tak kolorowego życia, by być wieczną optymistką. Z powodu nieudanego związku pojawiły się u niej problemy z odżywianiem, chyba bulimia... a trzeba pamiętać, że to nie tylko choroba ciała, lecz przede wszystkim umysłu. Przestała akceptować siebie, swój wygląd i przez długi czas poddawała się leczeniu.

Dla mnie Demi jest autorytetem, a nie dawną gwiazdką Disney'a. Podziwiam ją za to, że mimo tego, jak bardzo było jej ciężko to potrafiła się podnieść... już o wiele silniejsza i pewniejsza siebie. Przełożyło się to też na jej twórczość, bo "Cold Stone" to utwór magiczny, pełen emocji, który potrafię słuchać godzinami.

Hoziera większość z nas pamięta z utworu "Take me to church". W "Cherry wine" jego głos można podziwiać w zupełnie innej odsłonie, o wiele delikatniejszej. Dźwięki gitary tak wspaniale zgrywają się z jego barwą, że ciężko oderwać się od tego utworu - przenosi do zupełnie innego świata.

A teledysk... pokazuje, jak dziwne jest życie. Miłość to wspaniałe uczucie, ale...niektórzy nie pojmują, jak powinno się je okazywać.

Tak prezentują się moi ulubieńcy :). Macie podobnych, a może polecacie zupełnie co innego? 

Podzielcie się opinią na temat produktów, czy muzyki, które ostatnio najbardziej zawróciły Wam w głowie :D.

Facebook / Instagram